Rozdział
2
Daniel
odwiózł mnie do domu. Szybko bez żadnego ,,cześć'' i
,,dziękuję'' wysiadłam z samochodu. W domu była tylko mama -
Eva miała 40 lat, razem z ojcem wychowywali mnie i moja siostrę
Lucy najlepiej jak tylko potrafili.
-Nic takiego, lekki wypadek przy wspinaczce. Spokojnie. - Starałam się uspokoić zdenerwowaną mamę.
- Lena, zauważyłaś że teraz dosyć często masz takie ,,wypadki''.
- Wiem. - Powiedziałam z lekką nutą zdenerwowania w głosie.
- Idź do salonu. Ja idę po spirytus salicylowy i czyste ręczniki.
- Mamo,
wiem że się o mnie martwisz. Przecież jestem twoim dzieckiem, ale
nie wydaje Ci się że lekko przesadzasz?
-Ja
przesadzam ?! - Wykrzyknęła z wielkim oburzeniem. Mama była
cenionym lekarzem.
- Przepraszam.
To ja już idę... do salonu. - Wiedziałam, że nie ma co się z
nią kłócić. Zawsze ma rację, nawet jeśli jej nie ma stara się
postawić na swoim.
Posłusznie
poszłam do salonu i stanęłam obok kominka. Mama wbiegła do salonu
z białym szlafrokiem, i swoją skrzynką z bandażami, lekami i
przeróżnego pokroju maściami.
Spojrzała
na mnie swoimi zielonymi oczami. Jej twarz była cała w
zmarszczkach, długie czarne włosy powoli zaczynały już siwieć.
Niepokoiło mnie to, ale ona nadal twierdzi że to przez
przepracowanie. Usiadłam na starym krześle z drewna. I ściągnęłam
spodnie i bluzkę. Eva dokładnie wytarła i odkaziła moje rany.
- Nie wiem czy nie będzie, blizn. - Powiedziała. Pomagając założyć mi szlafrok.
- Dziękuję, mamo. - Wyszłam z salonu i po schodach weszłam na górę, do swojego pokoju.
Wzięłam
parę czystych spodni, koszulkę i ciepłą bluzę. Weszłam szybko
do łazienki i wzięłam ciepły prysznic. Rany z kontaktem z wodą
ponownie zaczęły lekko krwawić. Powoli osuszyłam swoje ciało i
powbijałam bandażem miejsca które naprawdę tego potrzebowały.
Ubrałam się i wyszłam z domu, bez słowa.
~
Doszłam
do klifu, ZNOWU. Tym razem nie będę skakała, usiadłam i
przyglądałam się falującej wodzie. Księżyc i gwiazdy już dawno
były na niebie. Położyłam się i zamknęłam oczy.
~
Obudził
mnie dźwięk fal, ten sam przy którym zasnęłam. Słońce już
świeciło na niebie, obróciłam się powoli. I znowu zobaczyłam tę
samą postać. Daniel znów pojawił się w tym samym miejscu i porze
co ja.
- Cześć.
- Przywitałam się nie pewnie.
- O
co za niespodziewane spotkanie.
- Co
ty tu robisz ?
- Jej...
to takie dziwne. Po prost lubię przyjść tu, usiąść i popatrzeć
na wodę. - Wytłumaczył się, ponownie uważam że była to dość
kiepska wymówka.
- Przepraszam,
że wczoraj uciekłam tak bez pożgania.
- Rozumiem.
Mogę się przysiąść ?
- Jasne,
siadaj. - Muszę dowiedzieć się, co naprawdę robił tu Daniel.
Dlaczego zawsze na niego trafiam. Czy on mnie śledzi.
Siedzieliśmy
tak i rozmawialiśmy. W końcu przypomniało mi się, że nawet nie
zawiadomiłam rodziców że wychodzę.
- Przepraszam,
ale ja już muszę iść.- Podwiozę Cie. - Zaoferował.
- Dobrze.
~
Auto w
końcu zatrzymało się na podjeździe przed domem.
-Dziękuję,
za podwiezienie. Do zobaczenia. - Wysiadłam nie miałam czasu na
pożegnania,
weszłam
do domu.
- Czy to był Daniel Drago ?! - Zapytała Lucy.
- Tak. Nie musisz się tak wydzierać.
- Nie wierze, spędziłaś całą noc z takim przystojniakiem.
- Wcale nie, to twoje dziwne urojenia. On po prostu podwiózł mnie do domu. Spotkaliśmy się całkiem przypadkiem.
- Radze Ci żebyś lepiej, zostawiła go w spokoju. Bo i tak na Ciebie nie spojrzy, on lubi dziewczyny takie jak ja – Powiedziała zarzucając swoimi blond włosami.
Posłałam
jej pełne obelg spojrzenie i ruszyłam w kierunku swojego pokoju.
świetny blog, bardzo mi sie podoba ;) Obserwuje !
OdpowiedzUsuńNa Twoim miejscu bardziej opisywałabym akcje i miejsca, to pozwala wyobrazić sobie miejsce akcji . To nie hejt, tylko rada.
Zapraszam do mnie, też pisze opowiadanie.
http://niezapowiedzianie.blogspot.com/