niedziela, 30 czerwca 2013

Rozdział 4

- Jestem... metraciusem. - Powiedział po czym, złapał mnie za rękę podnosząc się.
- Jesteś, przepraszam kim ? To są chyba jakieś, żarty pierwszy raz słyszę o czymś takim. Przepraszam ale ja chyba podziękuję i już sobie pójdę.
- Ja nie żartuje, na prawdę mówię poważnie. Proszę, Cię nie odchodź.
- No dobrze, dam Ci chwilę na wytłumaczenie. Co to jest ten.... metracius ? - Powiedziałam, sama nie byłam pewna co mam robić. Spojrzałam w jego, oczy czy to było tajemnicą która męczyła mnie od naszego spotkania ?
- Istota ''morksa''. Mam umiejętności, jakim nie ma zwykły człowiek.
- Umiejętności ?
-Kiedy wskoczę do wody, moje płuca się powiększają. Wiem to dziwnie brzmi, ale proszę daj mi jeszcze chwilę. - Głośno nabrałam powietrza, gotowa na kolejną dawkę dziwnych informacji.
-  Jakie kol wiek zadrapania leczę wodą.Jedna kropla wody, potrafi zespajać mi rany.
- Wież, sama nie wiem co mam o tym myśleć. I proszę Cię nie kończ, muszę pobyć trochę sama. Mam nadzieję, że kiedy ochłonę spotkamy się.
- Jest jeszcze, coś. Powinnaś o tym wiedzieć.
- No dobrze, ale szybko. - Powiedziałam, niecierpliwiąc się. I przeskakując z nogi, na nogę.
- Jestem nieśmiertelny. Do czasu.
- Nieśmiertelny, do czasu. To jakieś brednie, skoro nieśmiertelny to nie powinieneś żyć wiecznie ?!
- Będę, jeśli będę mieć kontakt z wodą. - Daniel, jeszcze ras objął mnie. Nie wiedziałam co mam o tym myśleć, czy było to jednej z moich snów. Czy to po prostu rzeczywistość. Nie potrafiłam odejść bez słowa, przytuliłam się do chłopaka.
- Przemyśl, to nie chce Cię stracić. Już żałuję, że w ogóle Ci o tym powiedziałem. 
- To nie żałuj ! - Uśmiechnęłam się i pocałowałam go na pożegnanie.

Pobiegłam do samochodu i ruszyłam szybko do domu mając nadzieję, że mama jeszcze nie wróciła. A Lucy była zajęta sobą, co zwykle jest normą.


~

Najciszej jak potrafiłam, wjechałam do garażu. Weszłam do po schodach, zatrzymałam się pod pokojuem Lucy. Zapukałam, drzwi gwałtownie się otworzyły. 
- Gdzie byłaś ?- Zapytała. Co mnie zdziwiło, że zauważyła moją nieobecność.
- Cały czas byłam w domu, w swoim pokoju. 
- Jasne, a samochód sam wyjechał z garażu. - No tak, mogłam się tego spodziewać. Zauważyłam brak auta, a nie moją nieobecność
- No, dobrze powiem prawdę, widziałam się z Danielem.  Spędzaliśmy razem czas, rozmawialiśmy o waszej randce i ''pocałunku''.
- I co ci powiedział ? - Zapytał z dociekliwością. 
- Że ten czas spędzony z tobą było stratą czasu, że niby ten was pocałunek nigdy nie nastąpił. I że woli dziewczyny bardziej inteligentne, więc ty się nie nadajesz. - Powiedziałam oschle, po czym ruszyłam do swojego pokoju.
- Myślałam że jesteś inna, a ty jesteś oschła i zmina. Jak.. !
- Jak co! - Odwróciłam się i krzyknęłam najgłośniej jak tylko mogłam .
- Nienawidzę Cię  !- Krzyknęła i z hukiem zamknęła drzwi swojego pokoju.  Weszłam do pokoju i usiadłam na łóżku. Co ja zrobiłam, czy Daniel na prawdę tak mną poruszył. Czy to wina, jednego chłopaka.

Siedziałam na i  wsłuchiwałam się w ciszę. Którą niespodziewanie przerwał dzwonek do drzwi, szybko zbiegłam na dół. Jednak Lucy przechytrzyła mnie i była tam trochę szybciej niż ja.
- Cześć, Lena w domu ? - Powiedział Daniel przekraczający próg drzwi. - Chciałam biec coraz szybciej, żeby Lucy nie nagadała mu nic o mnie.  Niestety kręcone schody dały za wygraną i już w połowie przewróciłam się i wylądowałam na samym dole z krwotokiem z nosa. Nie mogłam się tak pokazać, ruszyłam w kierunku kuchni gdzie tam przyłożyłam sobie chusteczki i zaczęłam tamować strumyk krwi. 
Nie słyszałam o czym rozmawiają, co zaniepokoiło mnie.  Powoli i ostrożnie ruszyłam do salonu, siedzieli na kanapie.
- Lena, co ty zrobiłaś ?  - Zaniepokoił się Daniel, kiedy tylko zobaczył jak wyłaniam się zza kolumny. 
- Miałam mały wypadek, chodźmy na górę porozmawiamy. - Powiedziałam pokazując ręką na schody. Złapałam chłopaka za rękę, na samą myśl wejścia na schody skrzywiłam się. 


~

- A więc to jest twój pokój. - Powiedział Daniel, zasiadając w wiszącym fotelu. 
- Tak, mój w stu procentach. - Uśmiechnęłam się i usiadłam chłopakowi na kolanach.
- Przemyślałam wszystko i wierzę Ci w pewnym sensie to coś nowego i jestem przygotowana -Zaczęłam, niepewnie. 
- To nowy rozdział w  Twoim życiu.
- Naszym życiu !
Witam ;)
Przepraszam Was, że od dawna nie ma żadnego nowego wpisu. Ale niestety nie mam pojęcia, czy podobają wam się opowiadanie i czy w ogóle je czytacie. Dlatego postanowiłam zamiesić, chat na którym piszcie swoje opinie i wszytskie uwagi do mnie. Na pewno będzie mi łatwiej, kolejny rozdział jest nie przewidziany. Praca nad nim, już rozpoczęta.  ~Kasia

piątek, 24 maja 2013

Od razu na początku rozdziału, chciałam was przeprosić ale piszę opowiadania w Wordzie po czym dopiero przeniosę je tutaj. I po przeniesieniu zamiast myślników pojawiają się kropki ;)



Rozdział 3

Dzisiejsza noc, była długa i bezsenna. Nie mogłam zasnąć, cały czas dręczył mnie nie kto inny jak Daniel. Wstałam z łóżka, zakradłam się do łazienki i wzięłam z suszarki czarną bluzę. Wróciłam do pokoju, otworzyłam drzwi balkonowe. Ubrałam bluzę i wszyłam. Zimne powietrze przyjemnie muskało moją twarz. Wzięłam głęboki wdech, oprałam się o balustradę. Włożyłam ręce do kieszeni, i wtedy właśnie przypomniało mi się o naszyjniku . Zaczęłam przyglądać mu się dokładnie. Był cały srebrny, z pochyłym napisem forever. Zapięłam go sobie na szyi.
Wróciłam do domu, zamknęłam drzwi i z powrotem się położyłam.


~


Otworzyłam oczy, przesz szparę w drzwiach wlatywał zapach naleśników.
Szybko zerwałam się z łóżka i zbiegłam na dół, do zielonego pomieszczenia, jakim była kuchnia.
  • Dzień, dobry kochanie. - Powiedziała mama. Stojąca przy kuchence.
  • Cześć. - Podeszłam do niej i ucałowałam w policzek.
  • Jak się spało ?
  • Dobrze. Mamo gdzie jest tato ?
  • Lena, tyle razy było mówione że ma wyjechać w nocy w delegacje. Podobno chcą przejąć jakąś firmę, która dostanie twój staruszek. - Mama uśmiechnęła się. Naszą rozmowę przerwała zaspana Lucy która właśnie, wchodziła do kuchni i zasiadała przy stole.
  • Siadaj ! - Lucy, pokazała palcem na miejsce obok niej. Posłusznie, przysiadłam na wskazane siedzeniu.
  • Przepraszam , że tak wczoraj na Ciebie naskoczyłam ale wież to jest Daniel. On jest taki uroczy, a odkąd jest w mojej klasie o niczym innym nie myślę jak o tym chłopaku. - Zaczęła rozmowę. Więc, jeszcze raz powtarzam nie myśl sobie że Ciebie i tego chłopaka coś połączy.
  • To jest tylko kolega... Tylko kolega – Powtórzyłam.
  • Dziewczyny, proszę z was zachowujcie się z godnością i nie kłóć Cie się o chłopaka. Zmieńmy temat. Ile macie dzisiaj lekcji ? - Zapytałam mama, widziała że rozmowa zbytnio się nie kleiła.
  • Sześć, ale mam zamiar wyjść dzisiaj na miasto. - Odpowiedziała Lucy.
  • A ja mam, osiem i dodatkowe zajęcia na basenie. A potem, pójdę do biblioteki trochę się poczuć, mamy zapowiedziany sprawdzian z matematyki.


Po zjedzonym posiłku razem z Lucy poleciałyśmy na górę przyszykować się do szkoły, mama pozmywała naczynia.
Ubrałam się w zwykłe rurki, i różową koszulę. Na górze białą następnie, na dole różową. Czarne conversy, rozpuściłam włosy. Umyłam zęby i przemyłam dokładnie twarz. Postanowiłam się pomalować, czarna kredka, podkład i tusz do rzęs.
Kiedy w końcu mama się doczekała,i jesteśmy już gotowe proponuje nam podwózkę do szkoły. Oczyścicie zgadzamy się, bo wiemy że autobus już pewnie nam dawno odjechał.


~


Podczas przerw Daniel za każdym razem przeszywał mnie całą swoim oczami. Za każdym razem widziałam stojącą obok niego Lucy. Mówiła coś do niego, widziałam jak cały czas kiwał głową na znak że ją słucha.
  • Umówiłam się z Danielem ! - Podekscytowana wołała do mnie z końca korytarza.
  • Baw, się dobrze. - W głębi serca miałam nadzieje, że ośmieszy się na randce. Strasznie dziwnie się czułam, dlaczego chciałam porażki swojej własnej siostry. Przecież nawet nie zależało, mi na tym chłopaku.


    ~



Z niecierpliwością siedziałam na parapecie i wyglądałam Lucy. W końcu pod dom podjechał granatowy lanser. Szybko zbiegłam po schodach i gdy tylko drzwi się otworzyły złapałam Lucy za ramię i zaprowadziłam do pokoju. Usiadłyśmy na łóżku.
  • Opowiadaj jak było ! - Zawołałam, zupełnie nie miałam pojęcia co się ze mną dzieje.
  • Było cudownie, jak zwykle był taki szarmancki. Byliśmy w kinie, potem zabrał mnie na pizze. Oczywiście, za wszystko sam zapłacił. - Powiedziała z zachwytem.
  • Pocałował Cię ?! - Słowa same wyrwały mi się z ust. Spojrzała na mnie swoimi dużymi, zielonymi oczami.
  • I to nie raz. Mówię, Ci jest niezwykły. - Po usłyszeniu tych słów poczułam jakby ktoś wbijał igły w moje biedne, posiniaczone i obolałe ciało. Może jak go kocham, ale wcale tego nie chcę. Może dzieje się ze mną, tak bo chce zrobić na złość siostrze. Opuściłam jej pokój bez słowa, za kradłam się do salonu i po kryjomu wyciągnęłam z biurka kluczyki do samochodu. Mamy nie było w domu, ale Lucy mogła wszystko wygadać.


~


Jak zwykle wsiadłam do samochodu i pojechałam nad klif. Usiadłam prawie, że nad brzegiem. Tak żeby zwisały mi nogi. Wiedziałam, że jeśli tylko tu przyjdę on od razu się zjawi.
Po dłuższej chwili ciszy usłyszałam kroki. Szybko przesunęłam się żeby zrobić miejsce obok siebie. Wiedziałam, było to kroki Daniela. Przysiadł obok . Z jego włosów skapywała woda. Jego oczy były błękitne.
  • Cześć, jak tam randka z moją siostrą ? - Byłam ciekawa, co na ten temat ma do powiedzenia.
  • Wiem, że to Twoja siostra ale ona nie jest w moim typie. Jest pusta. - Poczułam ulgę.
  • Mówiła, że się całowaliście...
  • Ja i Ona. Jedyne z jaką dziewczyną byłbym gotów się pocałować jesteś TY. - Serce mi zamarło, patrzyłam się prosto w jego oczy. Nie miałam pojęcia co się ze mną dzieje, nigdy nie myślałam że zakocha się we mnie jakiś chłopak, tym bardziej DANIEL. Przysunęliśmy się, nasze usta się zetknęły. Pocałowaliśmy się ! Chłopak objął mnie.
  • Muszę się coś Ciebie zapytać. Po prostu muszę. Twoje oczy zmieniły kolor ? - Zapytałam, nasz spojrzenia spotkały się.
  • Chyba, tak. Muszę Ci coś powiedzieć.
  • Śmiało. - Od rzekłam.
  • Nie zauważyłaś że bardzo często się tu widujemy. - Powiedział.
  • Owszem.
  • Tak jak Ciebie, uspokaja mnie to miejsce. Mogę tu usiąść i na spokojnie przemyśleć wiele spraw. Z każdym razem, myślę o tobie.
  • Coś mnie w Tobie przyciąga, Twoje oczy kryją tajemnicę, którą staram się rozszyfrować. - Zwierzyłam się.
  • Ja nie jestem zwykłym człowiekiem. Nie chce żebyś sobie pomyślała, że jestem kim nie bezpiecznym. Jestem …

niedziela, 19 maja 2013

Rozdział 2

Daniel odwiózł mnie do domu. Szybko bez żadnego ,,cześć'' i ,,dziękuję'' wysiadłam z samochodu. W domu była tylko mama - Eva miała 40 lat, razem z ojcem wychowywali mnie i moja siostrę Lucy najlepiej jak tylko potrafili. 
 
-O matko, dziecko co ty sobie zrobiłaś ? - Od razu wiedziałam, że przeraził ją mój wygląd i rany.
-Nic takiego, lekki wypadek przy wspinaczce. Spokojnie. - Starałam się uspokoić zdenerwowaną mamę.
- Lena, zauważyłaś że teraz dosyć często masz takie ,,wypadki''.
- Wiem. - Powiedziałam z lekką nutą zdenerwowania w głosie.
- Idź do salonu. Ja idę po spirytus salicylowy i czyste ręczniki.
- Mamo, wiem że się o mnie martwisz. Przecież jestem twoim dzieckiem, ale nie wydaje Ci się że lekko przesadzasz?
-Ja przesadzam ?! - Wykrzyknęła z wielkim oburzeniem. Mama była cenionym lekarzem.
- Przepraszam. To ja już idę... do salonu. - Wiedziałam, że nie ma co się z nią kłócić. Zawsze ma rację, nawet jeśli jej nie ma stara się postawić na swoim.

Posłusznie poszłam do salonu i stanęłam obok kominka. Mama wbiegła do salonu z białym szlafrokiem, i swoją skrzynką z bandażami, lekami i przeróżnego pokroju maściami.
Spojrzała na mnie swoimi zielonymi oczami. Jej twarz była cała w zmarszczkach, długie czarne włosy powoli zaczynały już siwieć. Niepokoiło mnie to, ale ona nadal twierdzi że to przez przepracowanie. Usiadłam na starym krześle z drewna. I ściągnęłam spodnie i bluzkę. Eva dokładnie wytarła i odkaziła moje rany.

- Nie wiem czy nie będzie, blizn. - Powiedziała. Pomagając założyć mi szlafrok.
- Dziękuję, mamo. - Wyszłam z salonu i po schodach weszłam na górę, do swojego pokoju.

Wzięłam parę czystych spodni, koszulkę i ciepłą bluzę. Weszłam szybko do łazienki i wzięłam ciepły prysznic. Rany z kontaktem z wodą ponownie zaczęły lekko krwawić. Powoli osuszyłam swoje ciało i powbijałam bandażem miejsca które naprawdę tego potrzebowały. Ubrałam się i wyszłam z domu, bez słowa.

~

Doszłam do klifu, ZNOWU. Tym razem nie będę skakała, usiadłam i przyglądałam się falującej wodzie. Księżyc i gwiazdy już dawno były na niebie. Położyłam się i zamknęłam oczy.


~

Obudził mnie dźwięk fal, ten sam przy którym zasnęłam. Słońce już świeciło na niebie, obróciłam się powoli. I znowu zobaczyłam tę samą postać. Daniel znów pojawił się w tym samym miejscu i porze co ja.
- Cześć. - Przywitałam się nie pewnie.
- O co za  niespodziewane spotkanie.
- Co ty tu robisz ?
- Jej... to takie dziwne. Po prost lubię przyjść tu, usiąść i popatrzeć na wodę. - Wytłumaczył się, ponownie uważam że była to dość kiepska wymówka.
- Przepraszam, że wczoraj uciekłam tak bez pożgania.
- Rozumiem. Mogę się przysiąść ?
- Jasne, siadaj. - Muszę dowiedzieć się, co naprawdę robił tu Daniel. Dlaczego zawsze na niego trafiam. Czy on mnie śledzi.
Siedzieliśmy tak i rozmawialiśmy. W końcu przypomniało mi się, że nawet nie zawiadomiłam rodziców że wychodzę.
- Przepraszam, ale ja już muszę iść.
- Podwiozę Cie. - Zaoferował.
- Dobrze.

~

Auto w końcu zatrzymało się na podjeździe przed domem.
 -Dziękuję, za podwiezienie. Do zobaczenia. - Wysiadłam nie miałam czasu na pożegnania,
weszłam do domu.

- Czy to był Daniel Drago ?! - Zapytała Lucy.
- Tak. Nie musisz się tak wydzierać.
- Nie wierze, spędziłaś całą noc z takim przystojniakiem.
- Wcale nie, to twoje dziwne urojenia. On po prostu podwiózł mnie do domu. Spotkaliśmy się całkiem przypadkiem.
- Radze Ci żebyś lepiej, zostawiła go w spokoju. Bo i tak na Ciebie nie spojrzy, on lubi dziewczyny takie jak ja – Powiedziała zarzucając swoimi blond włosami.

Posłałam jej pełne obelg spojrzenie i ruszyłam w kierunku swojego pokoju.

sobota, 18 maja 2013

 Rozdział 1


Rozbiegam się. Odbijam od podłoża i skaczę z dwudziestu-metrowego klifu. W duchu czuję i mam nadzieję że wyjdę z tego bez szwanku. Robię to z byt często, żeby teraz mi się nie udało.
Podczas lotu czuje się wolna i zapominam o wszystkim co najgorsze. Biorę głęboki oddech, czuję zimne powietrze. Słyszę szum fal. I nagle zimna fala dreszczy przeszywa moje ciało. Ostatni głęboki wdech, moje ciało wpada do lodowatej wody. Przez dłuższą chwilę nie mogę się poruszyć, czuję chwilowy paraliż. W końcu zaciskam pięści i staram wypłynąć na powierzchnię. Zdążyłam już przyzwyczaić się do lodowatej wody. Staram się z całych sił dopłynąć na drugą stronę, stronę na której znajduje się niewielka plaża. Coś w stylu wysepki. Jest to jedyne miejsce na której czuje się zdecydowanie bezpieczna.

~


Piasek jest gorący, od złocistego słońca. Siadam pod jednym z drzew, i wtedy zauważam coś naprawdę interesującego.
Zrywam się i biegnę do ''skarbu''. Jest to srebrny medalion z napisem forever.
Rozglądam się do około, wątpię żeby ktoś go tu zgubił. Jestem tu prawie codziennie i nigdy nie natrafiłam na towarzystwo.
Zapinam go sobie na szyi i sprawdzam godzinę na błękitnym zegarku który zawsze noszę na lewej ręce. Ponownie rozbiegam się i skaczę do lodowatej wody, znów czuję zimno przeszywające moje ciało. Nie sprawia mi to już takiego bólu, jak dawniej.
Staram się płynąć najszybciej jak tylko mogę.

~


Dopłynęłam do klifu, i z ogromnym trudem postanawiam się wdrapać na samą górę.

W końcu znajduje się na szczycie, poje palce czerwone od wspinaczki pieką niemiłosierne. Spoglądam na kolana są całe we krwi, ręce są porysowane i pokaleczone. Moje ubranie jest całe czerwone i poszarpane. Zaciskam oczy i wstaję. Rozglądam, po czym powoli kieruje się ku zejściu.

Słyszę czyjeś kroki, słyszę jak ktoś głośno oddycha. Staję, i niespodziewanie odwracam się.
Naprzeciwko mnie stoi Daniel, chłopak z mojej szkoły. Wysoki brunet, piwne oczy i ten sam szarmancki uśmiech.
     
     
- Lena. – Cicho i z niepokojem wypowiedział moje imię.
- Spotkaliśmy, się trochę w niekorzystnych dla mnie warunków, Daniel - mówię z lekkim uśmiechem.
- Jak ty wyglądasz! - woła. 

-Chodź pomogę Ci!
- Nie, nie chcę twojej pomocy. Dam sobie sama radę!
- Nie, nie dasz. Nie kłóć się ze mną – Chłopak podbiega do mnie z niezwykłą prędkością i łapie mnie w pasie. 

- Pomogę Ci. - Szepcze swoim miękkim głosem. Patrzę prosto w jego oczy, za pewne kryją jakąś tajemnicę.
- No dobrze. Jeśli odpowiesz mi na jedno pytanie - patrzy na mnie nieufnie więc dodaję: - Tylko jedno.
- Dobrze, jeśli ty też odpowiesz na jedno moje pytanie - również stawia warunek.
- Dobrze. A więc jak się tu znalazłeś, skąd wiedziałeś gdzie mnie szukać?
- Nie szukałem Ciebie, znalazłem się tu... całkiem przypadkiem. A ty, jak dałaś radę wspiąć się tu całkiem sama ? - odpowiada.
-To drobiazg. W pewnym sensie taka codzienna, wspinaczka daje mi siłę i zapał do działania. Radzenia sobie z życiem. Trochę to dziwnie brzmi i za pewne pomyślisz sobie o mnie wiele różnych dziwnych rzeczy. Ale tak, zdecydowanie tak jestem. Dziwna ! - Jeszcze raz spojrzeliśmy sobie w oczy. Daniel bez słowa wziął mnie na ręce. Ucieszyłam się bo wiedziałam, że nie dojdę do domu z takimi ranami i strasznym bólem między innymi w okolicach nóg i rąk. W głębi czułam, że Daniel nie mógłby pojawić się to od tak. Akurat t w tym samym czasie co ja. Jego wymówka, nie wydaje mi się do końca prawdziwa. Ale nie powiem mu tego, nie teraz.

Witam, was na moim blogu gdzie będę publikować mieszankę moich opowiadań ;)

Teraz trochę o mnie:
 
1. mam 14 lat
2. nazywam się Kasia
3. lubię pisać opowiadania
4. pani od polskiego mnie nie lubi -.-
5. lubię czytać książki


Dlaczego stworzyłam blog ?

Żeby podzielić się z wami, moimi opowiadaniami.